2014/15 Afryka etap I

RPA II

Obraliśmy kierunek Kruger National Park, ale dzisiejsza trasa nie była zbyt ciekawa – wzdłuż ogrodzone szczelnie pola, pastwiska i nieużytki, wszystko wysuszone i pożółkłe. U schyłku dnia, jak tylko pojawiła się tablica z pierwszą lepszą atrakcją – Plays’s with lion cub – skorzystaliśmy chętnie, licząc na dobre jedzonko i zajęcia inne niż spoglądanie przez okno samochodu. I tak dotarliśmy do Moreson Ranch. Po kolacji chwila zabawy z lwimi kociętami, które żyją tu niestety w niewoli, ale pod dobrą opieką.

Jedzenie, tankowanie wody, paliwa i kierunek Malelane. 

 

23.06.2014

Od dwóch dni buszujemy po Krugerze. Mam małe zaległości w pisaniu,  ale czuję się usprawiedliwiona, bo zmogła mnie jakaś paskudna infekcja, z kaszlem i gorączka taką, że cały jeden dzień podróży spędziłam zakopana w kołdry i koc, żeby powstrzymać dreszcze. Dziś wreszcie widzę światełko w tunelu, kilogramy fervexu i paracetamolu widać zadziałały.

PN Krugera to rzeczywiście miejsce skomercjalizowane do bólu, trudno pozbyć się świadomości, że – choć obszar to ogromny, wielkości Izraela – to jednak jest to wielkie Zoo. Drogi ściśle wytyczone, główne wyasfaltowane, boczne szutrowe, ale tylko po tych wyznaczonych wolno się przemieszczać, czyli nic po swojemu i na własną rękę. Wysiadać z samochodu nie wolno, samowola grozi śmiercią tragiczną przez pożarcie przez lwa albo zadeptanie przez słonia. Ale wszystko to wynagradza możliwość podglądania dzikich zwierząt w ich naturalnym środowisku. Fajne są takie spotkania oko w oko ze stadem słoni lub żyrafą, one są równie zdziwione co my. No i ten zapach Afryki, dla mnie wciąż tak samo uwodzicielski (jak się okaże później, z biegiem wyprawy, troszkę ta fascynacja zapachem Afryki ulegnie zmianie).

To nasza druga noc w parku, udało nam się bez uprzedniej rezerwacji znaleźć miejsca na campingach, w przeciwnym razie bylibyśmy zmuszeni przed nocą opuścić teren parku. Tutaj nic nie dzieje się przypadkiem, nic na dziko. Na dziko to można spotkać lwa. Albo nie spotkać... Nam się nie udało, ale za to cała plejada innych afrykańskich stworzeń zaszczyciła nas swoim widokiem.

Teraz jest wieczór, ciemna afrykańska ciemność, ale niebo jest fenomenalnie ugwieżdżone, aż nie chce się odrywać od niego oczu.

Jutro przed nami jeszcze trochę ponad 100 km obserwacji natury, potem Pafuri – przejście graniczne z Mozambikiem. I o ile tutaj cywilizacji jest pod dostatkiem, to podejrzewamy, że już jutro to się zmieni. Ale – jak mówiła Ania M.- dolina Limpopo to jeden z najpiękniejszych rejonów w Afryce, mamy więc zamiar jutro się o tym przekonać. Dobranoc.

 

Obejrzyj zdjęcia z wyprawy Przejdź do dziennika wyprawy