2013 Pamir

Rosja raz jeszcze

Xxx
Co można zrobić w ciągu dwóch godzin? Można wiele: przejechać 116 km, zatankować paliwo, zatrzymać się raz na papierosa, a potem jeszcze raz, na siku. I przejść granice kazachsko-rosyjską. Nie do wiary, prawda? Dzisiejsze przejście graniczne przyprawiło nas o radosny zawrót głowy, bo obie strony spisały się na medal i wszystkie kontrole trwały zaledwie 40 minut. Może dlatego, że byliśmy jedynymi petentami na granicy.
Teraz jesteśmy już więc w Rosji, to prawie jak w domu.

Dystans dnia: 690 km (11.820,3 km)

06 sierpnia, wtorek
Jekaterinburg
  -  Iżewsk, dystans dnia 684 km (12.504,3 km) 

07 sierpnia, środa
Iżewsk – Kazań – Nizny Novgorod, dystans dnia 722,4 km (13.226,7 km)

08 sierpnia, czwartek
Po dwóch dnia bezsensownie nudnej jazdy po wyremontowanych/właśnie remontowanych/jeszcze nie wyremontowanych rosyjskich drogach, u schyłku dnia, wjeżdżamy polną dróżką w las, jakieś 80 km przed miastem Vielikie Luki (znamy je już sprzed miesiąca). W tych dwóch dniach odmianą był jedynie Jekaterinburg, w którym spędziliśmy popołudnie i wieczór, spacerując po mieście i przyglądając się, jak stare miesza się z nowym. Cerkiew na Krwi, upamiętniająca miejsce zamordowania ostatniego Cara Rosji z rodziną, a obok, o zgrozo, ulica Lenina – najgłówniejsza ulica w mieście… Miasto duże i nowoczesne, zieleńce i skwerki zadbane i zachęcające do spędzenia wśród nich dłuższej chwili. Tak tez zrobiliśmy.
No i wczoraj Kazań – to miasto jak z katalogu, odnowione w najlepszy możliwy sposób, jakby wszystkie budynki odrestaurowano w jednym momencie, wszystkie na raz. Niesamowicie schludne, czyste i zadbane, szerokim deptakiem prowadzi do potężnego meczetu Kul Sharif i kazańskiego Kremla.
 

Ale wracam do naszej dróżki. Przedzieramy się przez gęste i bagniste leśne ostępy, bo mapa wskazuje, że gdzieś niedaleko jest małe jeziorko. Raptem las się kończy, widać kilka mocno podupadłych drewnianych chatynek, widać też wymarzone jezioro. Ale klimaty, piękne! Otoczone lasem, z małą polanką na brzegu, którą miejscowi wykorzystują zapewne jako kąpielisko, bo ustawiono tu dwie proste ławeczki, naprędce zbite z desek, jest też ślad po ognisku. Nieopodal rozbijamy obóz, w wysokich brzęczących trawach, osłonięci jedynie pasem pokrzyw. Wieczór jest gorący, więc Marek i Zuzia czym prędzej korzystają z uroków natury i zanurzają się w przyjemnie chłodnej wodzie.
Wkrótce odwiedza nas Borys z wnukami – 15-letnim Iwanem i 6-letnim Lonią. Właściwie tylko Wania jest wnukiem Borysa, Lonia na całe wakacje przyjeżdża tu z Workuty ze swoją babcią, siostra Borysa.
Borys przysiada się do nas w trawie i tak przez prawie godzinę gawędzimy miło. O ty, że w Rosji żyje się słabo, tylko w Moskwie jest dobrze. O tym, że z pracą kiepsko, nie wiadomo, co przyniesie jutro; o tym, że w tej małej wiosce z rdzennych mieszkańców żyje tu jeszcze tylko jedna osoba, pozostali, te kilka osób, są napływowe. No i że moskwiczanie budują tu dacze. Rozmawiamy o mroźnych i śnieżnych zimach, 38-stopniowych mrozach, i że śniegu bywa tu tyle, że do wioski można dotrzeć jedynie na skuterze śnieżnym. O tym, że w pobliskich lasach żyją nie tylko dziki, sarny i zające, ale też losie i niedźwiedzie. Borys to wie, bo jest myśliwym i zdarzyło mu się upolować niedźwiedzia. Rozmawiamy tak i rozmawiamy, i tylko słów nam brakuje, chciałoby się podciągnąć rosyjski natychmiast, już.
Aż w końcu robi się późno, choć wciąż jasno, i pora spać.

Dystans dnia: 885,5 km (14.112,2 km)

09 sierpnia, piątek
Camping w wiosce Koriakino był naszym ostatnim przed powrotem do domu. Ostatnim, ale jakże miłym akcentem na zwieńczenie tych wakacji. Jedziemy teraz do granicy z Łotwą, potem już prosta droga do domu. 


Dystans dnia: 767,0 km (14.879,2 km)

10 sierpnia, sobota
Augustów – Budzyń (via Chotomów)

Dystans dnia: 641 km

Cała trasa: 15.520,2 km

 
Obejrzyj zdjęcia z wyprawy Przejdź do dziennika wyprawy