2016 Australia etap I

02 - 22 lipca

02.07. – 07.07. Gibb River Road
Podróżujemy w komplecie i to jest fajne. Zuzia wniosła powiew świeżości, na który czekaliśmy. W sobotę po jej przybyciu polecieliśmy jeszcze na widokową wycieczkę nad Horizontal Falls, z przerwą na Cape Leveque, gdzie tydzień wcześniej spędziliśmy weekend.
Od kilku dni przemierzamy Gibb River Road, bodaj jedną z najbardziej znanych turystycznych tras Australii. Mnóstwo przy niej szlaków spacerowych do kanionów, w których szumią wodospady. I w których można zażywać kąpieli, co jest super nagrodą po może nie tyle męczących stopniem trudności wędrówkach, co temperaturą, która za dnia dobiega 40 stopni. To wreszcie ta Australia, na którą czekaliśmy, przynajmniej jeśli chodzi o pogodę. W tunel Creek mieliśmy bliskie spotkanie z krokodylami… Zuzia prawie nadepnęła jednemu na ogon. Ścieżka wiodła przez tunel połączonych jaskiń, których dno częściowo wypełniły małe jeziorka. Trzeba było w nich brodzić, by dostać się do kolejnej jaskini. A w jaskini ciemno, jedna latarka nie wystarczyła na tyle, by idąca przodem Zuzia zawczasu zauważyła, co na piasku piszczy. Krokodyl nie piszczał, za to chlupnął do wody z głośnym pluskiem, czym nas mocno wystraszył. Zdecydowaliśmy się na natychmiastowy odwrót tym bardziej, że dostrzegliśmy w wodzie kolejnego stwora. Nie były duże, nie były słonowodne (to prawdziwe potwory), ale w oczach Zuzi i moich urosły do wielkości ludożerców.
W tej gorączce dotarliśmy wczoraj na kemping niedaleko Mitchell Falls, a dziś przed południem pomaszerowaliśmy kilka kilometrów, by obejrzeć ten szeroko przez tubylców zachwalany cud natury. Ładne miejsce, fajna wycieczka, choć pot spływał nam po plecach i nie tylko od pierwszych kroków.
Jutro ruszamy dalej, następnym celem jest Purnululu NP. z ponoc pięknym, stożkowatym pasmem górskim Bungle Bungle, gdzie wszyscy spotkani turyści, z którymi rozmawiamy, sugerują nad tymi górkami latać. Przekonamy się jak jest niebawem. Jutro przed nami 240 km odcinek Kalumburu Road, mocno wypierdliwy, by wrócić na trasę Gibb River.

13.07., Lake Argyle Caravan Park
Gibb River Road obfitowała w wiele mniej lub bardziej przylegających do niej atrakcji. Spacerowaliśmy więc ścieżkami do kanionów, wodospadów, po kamieniach, przez strumyki, pośród drzew i w pełnym słońcu. Kolejny gwóźdź programu – Purnululu NP. z dziwnym i ciekawym masywem Bungle Bungle okazał się być – jak do tej pory – numerem 1 na liście odwiedzonych miejsc. Zwieńczyliśmy pobyt w parku lotem helikopterem nad górami, by z lotu ptaka podziwiać kształty i kolory tego cudu natury.
Niestety przy wyjeździe z parku wyzionęła ducha przednia prawa opona, która od czasu CSR była mocno popękana. Jedno z pęknięć niewytrzymało dalszej jazdy i kolejnej wyboistej drogi. Udzieliliśmy oponie pierwszej pomocy, ładując w nią gumowe zaślepki, ale właściwie bez nadziei na to, że wytrzyma 300 km do Kununurra.
Szczęśliwie wytrzymała. Wulkanizator powiedział, że ta opona po naprawie z biedą będzie się trzymała kupy i w żadnym razie nie może wrócić na przód. Zatem – naprawa, zdejmowanie zapasowego koła, które wcześniej naprawiane też nie jest już najlepszej jakości, przekładanie kół… To wszystko zajęło nam ponad 5 godzin. Po czym okazało się, że cała robota nie miała sensu, bo dziura dalej przepuszcza powietrze.
Nie mamy więc zapasowego koła, mamy połamany bagażnik dachowy (też się wczoraj ostatecznie zepsuł) i mamy 1000 km do Darwin. Nie mamy aż to planu, co z tymi fantami zrobić. Na pewno odpadają teraz szutry, będziemy się więc przemieszczać możliwie drogami jak najlepszej jakości, potrzebujemy nowych opon, których w Australii nie ma .

c d n

Obejrzyj zdjęcia z wyprawy Przejdź do dziennika wyprawy