2011 Botswana-RPA
Zapach afrykańskiego buszu
Ten zapis nie jest dziennikiem podróży po Botswanie, bo też i sposób, w jaki podróżowaliśmy po południu Afryki nie wpisuje się w typową dla nas konwencję wypraw 4x4. Ale tak mnie – nas wszystkich, bo byliśmy w komplecie – flora, a przede wszystkim fauna Botswany oczarowała, że postanowiłam podzielić się kilkoma obrazami. I tylko wielka szkoda, że zdjęcia nie oddają zapachu i muzyki Afryki – to niepowtarzalne wrażenia i emocje. Bo dla mnie Afryka to przede wszystkim woń powietrza, cudowne pachnidło z mieszanki kwiatów, nieznanych ziół i drzew, ogrzewane gorącym powietrzem południa i rozpylane z każdym delikatnym powiewem wiatru… Afryka to zmienność, różnorodność, odmienność – choć to wszystko właśnie nieodmiennie mnie zachwyca. Biedna północ, wcale nie tak biedne południe, a wszystko to przyciąga jak magnes. Bardzo silny magnes, bo ja nie dopuszczam myśli, że mogłabym tam nie wracać. W obojętnie w jakiej formie. Najchętniej oczywiście na naszych 4 kołach. I jest już nawet plan na taka prawdziwą Afrykańską przygodę. Ale czy jego realizacja się powiedzie – o tym będzie można napisać dopiero post factum.
Jedno jest pewne – mój pierwszy zachwyt nad tą częścią świata, którego doświadczyłam podczas naszej pierwszej Wyprawy do Maroka dwa lata temu, znacznie się pogłębił i tylko umocnił mnie w przekonaniu, że Afryka z cała pewnością jest kierunkiem, w którym chciałabym jeszcze kiedyś podążać.